Wymalowana laska w mini, facet z włosami postawionymi na żel, scenerią wiejska zabawa. Tak stereotypowo myśli się o fankach i fanach disco polo.
Tymczasem są wśród nich ludzie z miasta i ze wsi. Ci z wykształceniem podstawowym, średnim jak i wyższym. Ubrani wyuzdanie i zakryci po szyję.
Więc jak to z nimi jest?
Lubią się dobrze bawić. Wulgarne słownictwo pobudza ich ciała i umysły. Teksty nasycone erotyką, seksem, „dawaniem” czy oddawaniem się są normą. Fani obstają twardo przy swoim – dla nich disco polo to podstawa dobrej zabawy. Jako argument koronny przytaczają wesela i innego typu imprezy na których króluje ten gatunek łącząc pokolenia.
Wielu ludzi publicznie nigdy nie przyzna się do słuchania disco polo. Wbrew pozorom fanów tego typu muzyki można szukać wśród studentów o których myśli się zawsze, że powinni mieć bardziej wyszukane gusta – bowiem wejście w większy świat otwiera oczy na inne zjawiska. Tymczasem…
Nadal za jeden z najlepszych zespołów uchodzi Boys. Dość zabawny jest fakt, że sam lider mówi o tym co robi i tworzy, że jest to płaskie, płytkie i nic nie wartościowe – ale jest na to popyt. A skoro jest popyt – jest muzyka. Te słowa wypowiedziane były podczas jednego z odcinków Kuby Wojewódzkiego. Idąc za tym tokiem myślenia nie dziwię się, że pojawiają się wciąż to nowe zespoliki produkujące disco polo. Zastanawia mnie natomiast czemu tak wielu ludzi jest fanami tej muzyki?
W Internecie pojawił się bardzo dobry tekst Pawła Rodaka pt.” Disco polo wciąż żyje”. Autor wysunął tam tezę, o tym, że nie ma co się dziwić, że disco polo nadal żyje skoro na polskim i światowym rynku hitami są nie dobrzy wykonawcy i nie interesująca muzyka i tekst, ale roznegliżowane ciała i wszechobecność w słowach i podtekstach słowa tekst – czyli w jego mniemaniu disco polo podrasowane na pop.
Prześledźmy same tytuły: „Kochanków miałaś wielu”, „Figo fago”, „Sexu smak” czy „Wal na salę”. Nie są to raczej tytuły w których można doszukiwać się tzw. „poziomu”. Disco polo raczej nigdy też i nie miało na celu uchodzić za muzykę ambitną, ale kiedy prześledzi się treść piosenek jedyne co przychodzi na myśl to sex i dobra zabawa. Popatrzmy też na słowa jednej z piosnek D-bomb: Sex to piękna sprawa, kocham coraz mocniej, Ciebie ciągle w łóżku chcę/ … Cmok, cmok, cmoknij mnie abym poczuł usta twe/ O tak, tak, tak, tak właśnie tak chciałbym poczuć sexu smak/ Smak, smak, świetny smak to przecież jest dobry znak. Lub na inny kawałek w stylu tego gatunku: Straciłam cnotę/ Zabrał mi wszystko odszedł i nazwał dziwką/ A ja płakałam bo cnoty już nie miałam/ I myślę sobie czy jeszcze z kimś to zrobię/ Ooo!!! Ooo!!! Nie wiem czy można beztrosko bawić się przy tej muzyce słysząc w jak wulgarny, wręcz prostacki sposób zbudowane są teksty. Choć niewątpliwie zabawić to się można – jak to powiedział jeden fan tej muzyki.
Być może siła disco polo leży w jej skoczności, prostocie, idei dobrej zabawy i nie zastanawianiu się nad tym o czym to jest, ale aby było radośnie i w rytm toastu kieliszków. Taka atmosfera bezmyślności i seksu w aucie obok wiejskiej zabawy musi się nasuwać po przesłuchaniu kilku tytułów. I choć każdy może słuchać kogo chce i co mu się podoba, ale czy aby disco polo to nie jak muzyczne zaspokajanie najbardziej prymitywnych potrzeb?